Quantcast
Channel: Tosinkowo
Viewing all 667 articles
Browse latest View live

zamotani jesteśmy coraz bardziej:)

$
0
0
Po krótkiej, aczkolwiek męczącej chorobie znów jesteśmy na nogach.
Gaja dodatkowo ząbkuje opornie (wciąż przebijają się górne jedynki), więc moje dni wyglądały dość mało entuzjastycznie. Całe dnie praktycznie z niemowlęciem na ręku, doglądałam pozostałej gromadki. Doglądanie wiązało się z szeroko pojętym usługiwaniem, co czyniłam nader chętnie, gdyż każdy sprzeciw dodatkowo potęgował maruderstwo chorowitków, a to już było ponad siły :)
Na szczęście mamy to za sobą. Do następnego razu, spokój.
Parę dni temu odwiedziła nas moja mama. Dziś przyjechał po nią mój tata, a wracając miał nie jednego dodatkowego pasażera, a trzech. Tak, tak chłopcy znów wyemigrowali. Gdyby nie fakt, że sama w dzieciństwie przy każdej nadarzającej się okazji naginałam do ukochanej babuni, pewnie zaczęłabym się martwić, czy aby na pewno jestem dobrą mamą.
Na pytanie :
- kiedy wrócicie?
usłyszałam ucinane chichotem :
-nigdy!
-albo za sto lat!
No, ładnie. Nie ma co. Na własnej piersi niewdzięczników wyhodowałam :)
Kontynuując temat, zapodałam, że skoro tak, to chyba pora mi ich wykreślić jako moje dzieci, co absolutnie nie spotkało się z oczekiwanym przeze mnie (a jakże!) przerażeniem, a kolejnym chichotem, skwitowanym zdaniem Antka:
-jak nie będziesz wiedziała jak, to po prostu postaw krzyżyk.
Gdyby nie to, co stało się później, postawiłabym niechybnie krzyżyk na swym macierzyństwie. Chłopcy mianowicie się zreflektowali i przy pożegnaniu przyznali, że tylko żartowali.
To znaczy Franek przyznał to nawet wcześniej, prosząc mnie o picie, na co odpowiedziałam, że przecież wykreślił go krzyżyk. Obiecał również, że wróci za "osiem gadzinek". Nie wiem jak gadzinki, ale ja jestem udobruchana:)
Z drugiej jednak strony bardzo się cieszę, że chłopcy tak kochają ten czas z babcią. Byłam taka sama....Do dziś z sentymentem ogromnym wspominam tamten wyjątkowy czas z moją babcią. Często bardzo mi jej brakuje...
A jeszcze niedawno, wysyłając Frania razem z Tosiem do mojej mamy, byłam pewna, że nazajutrz najdalej będę po Niego jechała. Nic podobnego! Pomimo tego, że Franio to prawdziwy mój tuliś, u babci czuje się tak samo cudnie. No i super!

Nela zaczęła nadawać jak patefon. Najlepsze jest to, że nadaje baaaardzo dużo i w tylko sobie znanym języku:) Wygląda to komicznie.Ona zaczyna coś w stylu:
-nademisiu, bedu anuj, bit buuu!
i patrzy w oczy, oczekując konwersacji.
Więc konwersujemy. Ja odpowiadam, co mi tylko myśl podsunie, np:
-taak? no coś Ty! I co powiedzieli?
a Ona dodaje, kolejne "swoje" zdania, żywo gestykulując przy tym i intonując tak, że boki zrywamy.
Oczywiście nadal mówi też zrozumiale, ale te "rozmowy"widać sprawiają jej przeogromną frajdę, bo jest jak zdarta płyta czasem.A ja to uwielbiam!

Ach, no i muszę powiedzieć, że dzierganie wciągnęło mnie całą mocą. Aż mi żal, że mam na nie tak mało czasu:) Moja mama również czyni cuda włóczkowe, więc na odjezdne dostała ode mnie dużo kolorowej włóczki i pomysł na tuniczkę dla Neli. Na pewno będzie cudna i na pewno Wam ją pokażę:)
Teraz jak zaczęłyśmy dziergać na cztery ręce, to Tosinkowo utonie w dziergańcach.
I dobrze! Bo kocham miłością wielką wszelkie swetry, sweterki i swetrunie.
Ach! Ach! jak mawia Nelunia:)

Sweterek na Franiu skończony dziś i dziś już założony na podróż do babci. Dobrze, że miałam aparat pod ręką, to uwieczniłam:) Pięknie skomponował się z żółtymi spodenami (letnie, ale dla nas całoroczne-zależy co się pod nie włoży;) i brązowymi butkami. W takim wydaniu lubię maluchy najbardziej!










a już niebawem dostanę do testów to fantastyczne urządzonko:)) Ciekawe, czy dzięki niemu dzieciakom poprawi się apetyt? Jak myślicie?:)
byłoby super!



Wiadomość

$
0
0
Wiadomość dla czytaczy od zuzany, której blog nagle zniknął:

Kochani,

ponieważ Gmail połączył moje konto z innym, zmuszona byłam je usunąć, aby przypadkowe osoby nie miały do niego dostępu. Pisania oczywiście nie zaprzestaję. O nowym adresie bloga poinformuję niebawem.

zuzana 




ufff...no to czekamy:*

Wyścig na bobasa..

$
0
0
Od dłuższego czasu zaskakuje mnie fenomen porównywania dzieci w sieci. Na żywo, pewnie też mamy z nim do czynienia, ale chyba nie aż na taką skalę. Czytam różne blogi, również komentarze pod notkami i Bogu dziękuję, że nie dzieje się to wtedy, gdy oto byłam młodziutką mamą pierworodnego... Bo co bym zrobiła, gdyby mój syn nie siedział JESZCZE w wieku 6 miesięcy??? albo co gorsza nie chodził JESZCZE pięć minut po skończeniu pierwszego roku życia??? czy uśmiechałabym się czytając te wszystkie szpilki wbijane z lubością?
(...)
-no, ale wcale nie zamierzone przecież, po prostu dziwię się tylko, no bo moje dziecko w tym wieku, to pierwszą pracę miało i salta potrójne fikało!

Jak nic, smaliłabym cholewki po lekarzach-no bo co z moim nie tak? skoro nawet do siadania się nie ciągnie...a WSZYSTKIE inne dzieci, to już dawno stają na nóżki w łóżeczkach, o siadaniu nawet nie wspominając.
Na szczęście dziś, tylko się z tego śmieję. Ominął mnie trend porównawczy, blogosfera narodziła się później:), a ja dziś wiem z doświadczenia, że każde dziecko rozwija się kompletnie inaczej (mam ich pięcioro i każde miało własny rytm).
Nie mówię, broń Boże o tym, że nie powinniśmy chwalić się osiągnięciami naszych maluchów.
Ależ chwalmy się! Jak najwięcej! I skoro Twoje dziecko w wieku 5 miesięcy, samo potrafi usiąść lub przed skończonym rokiem popyla jak mały samolocik-napisz o tym! A ja pierwsza Ci pogratuluję! Od serca, z radością. Ale, na Boga! nie pisz tego w ten sposób:

-Twoja córcia JESZCZE nie chodzi???naprawdę???? (i pytania o chodzenie pojawiają się pod każdą kolejną notką, choćby autorka pisała o nowych garach z biedry, słówkiem akurat nie wspominając o dziecku), no moja to od dawna BIEGA!

Sama zresztą doświadczałam pytań tego typu, gdy Anielka magiczne 12 miesięcy skończyła. Tylko, że ja z uśmiechem (nie ze strachem, że coś z nią nie tak), odpisywałam:
-nie, Nela JESZCZE nie chodzi.
(natomiast myślę, że w przypadku pierwszego dziecka, czułabym ogromną presję i niepokój).
Dlatego zastanówmy się, czy mamy na celu przestraszyć młodą matkę? czy MUSIMY pokazać, że MOJE jest lepsze, ładniejsze, bardziej bystre?
No jak dla mnie, to bez sensu. Leczmy swoje frustracje w inny sposób. To przecież naturalne, że dla matki, to JEJ dziecko będzie najwspanialsze, nawet jeśli według opinii komentujących, daleko mu do ideału.

Moi chłopcy zaczęli siadać wcześnie. Chodzić przed rokiem. Nela usiadła (mówię tu o siedzeniu dziecka, a nie o sadzaniu malucha obstawionego poduchami na siłę, do zdjęcia:) w 8 miesiącu życia, a pierwsze kroki postawiła, gdy miała rok i dwa miesiące.Ale, czy to oznacza, że coś z nią jest nie tak? czy to jest za późno? (przeczytałam kiedyś, że owszem), czy to oznacza, że chłopcy, którzy wcześniej opanowali sztukę mobilności, w jej wieku byli bardziej rozwinięci?
bzdura!
Nela zaczęła chodzić nieco później, niż bracia, ale dzięki temu uniknęła upadków, potknięć-po prostu jej chód od razu był stabilny. Dziś nie mając dwóch lat, potrafi sama się ubrać (nie ważne, że zajmuje jej to trochę czasu), pięknie je, posługując się łyżką i widelcem, sama pije ze szklanki.
Braci w tym temacie przegoniła, choć POWINNA przecież być w tyle.
To samo z Gają.
Ma 10 miesięcy i sama NIE podciąga się w łóżeczku do stania. Mało tego, usiadła również po skończonym 8 miesiącu. Nie zamierza bawić się w raczkowanie (z tym, że moje dzieci nie raczkujące. Nela jedynie troszkę raczkowała).Długo nie potrafiła obrócić się z brzuszka na plecki. Chodzenia szybkiego jej nie wróżę, ale czy mnie to martwi?
a w życiu!
Widzę jak cudnie się rozwija. Jak powtarza po nas różne czynności, jak świadomie nas woła, jak zaśmiewa się z naszych zabaw. Czy tylko mobilność ma być wyznacznikiem rozwoju? no, błagam...

Podsumowując, pozwólmy cieszyć się innym mamom, z osiągnięć ich dzieci. Nawet jeśli dla nas. to nic wielkiego, bo od dawna nasz maluch potrafi, nie psujmy radości innym. Pogratulujmy, a jeśli to za wiele, po prostu nie piszmy nic. Lepiej zniknąć bez śladu, niż smród po sobie zostawiać.
Może i naprawdę, nasze dziecko już DAWNO stało/chodziło/mówiło.
Może. Nie kwestionuję tego. Ale, czy inna mama nie może cieszyć się z pierwszego ząbka u swojej pociechy, nawet wtedy, gdy nasze W TYM WIEKU miało ich już cały garnitur?

Drogie młode Mamy!
Nie przejmujcie się głupimi pytaniami. Najwyżej nie odpisujcie, nie tłumaczcie dlaczego Wasze dziecko JESZCZE nie robi tego, czy owego. Nie robi i już. Przecież widzicie, że jest z maluchem wszystko w porządku! Jest śliczny, bystry i najukochańszy!
Ani wczesne chodzenie, ani wczesne posługiwanie się sztućcami nie zagwarantuje nam powodzenia w życiu.
To sprawa indywidualna, tak jak i rozwój Waszych dzieci.
Być może Wasz maluszek, tak jak moje córeczki, ma "ciężką pupinkę" i w nosie ma udowadnianie, że POTRAFI utrzymać się w pionie, bo jest dla niego po prostu na to za wcześnie-dajcie mu czas!
I uwierzcie na słowo wielomatce, jeszcze zatęsknicie za dzieckiem, które się nie przemieszcza:D

a na koniec, jako ciekawostkę dodam, że mojego brata córeczka, zaczęła chodzić w wieku półtora roku (martwili się już nieźle, nacisk otoczenia był ogromny).
Hania dziś ma 6 lat i biega w szkolnych zawodach.

Z reguły wygrywa:)


Gumigem piękno dla mamy, ulga dla ząbkującego dziecka.

$
0
0
Gajuszka ząbkuje opornie. Dwie dolne jedynki to wszystko czym pochwalić się może, po długich miesiącach oznak ząbkowania. Górna prawa jedynka od tygodnia co najmniej wygląda tak, jakby nazajutrz przebić się miała, ale się nie przebija. Prześwituje złośliwie przez spuchnięte dziąsełko i tyle.
Niestety Mała często cierpi. Widzę to wyraźnie nocą, gdy ból dziąseł wybudza Ją ze snu. Nie, nie krzyczy (ale Ona praktycznie w ogóle nie płacze), natomiast pociera rączkami buźkę, trze twarzą o poduszkę i marudzi. Posiłkujemy się wtedy żelem dentinox, który ulgę przynosi znaczną i szybką. Przy smarowaniu widzę, że Ją to boli, jednak żel pozwala Jej spać. W ciągu nocy około trzech razy sięgam po specyfik.
W dzień jest lepiej. O wiele lepiej...
o ile Panna sama się nie urazi, wkładając do buźki coś nieodpowiedniego. No właśnie, do tej pory nieodpowiednie było....wszystko.
Gryzaki urażały, a te miękkie wodne tylko denerwowały. Zabawki-grzechotki, urażały dziąsła natychmiast. Wszystko co wkładała do buźki (a było to wszystko to, co zdołało dorwać w rączki) po chwili odrzucała z jękiem i oczkami pełnymi łez.
Dlatego, gdy listonosz przyniósł paczkę od Gumigem, byłam nastawiona dość sceptycznie. W końcu sporo gryzaczków przetestowaliśmy, a na odpowiedni jednak nie trafiliśmy.
Spodobał mi się jednak od razu pomysł, by połączyć gryzak z biżuterią dla mamy w jedno.
Moje ząbkujące dzieci zawsze i wszędzie podgryzały mi naszyjniki, bransolety czy wisiory. Kompletnie mnie zatem nie dziwi, że te, o których mowa stworzyła mama:)
Gumigem to nic innego jak cacko dla mamy, które służy również jej dziecku. Od tej pory zabawa maminą biżuterią jest całkowicie bezpieczna i wreszcie dozwolona:)
Biżuteria występuje w wielu wzorach i kolorach. Jest odporna na wysoką temperaturę. Podoba mi się to, że mogę ją umyć .....w zmywarce:) Materiał, z którego jest wykonana, to miękki silikon, który spełnia wszelkie standardy-jest wolny od BPA,PVC, ołowiu, lateksu czy ftalanów. 
Od teraz nie muszę rezygnować z biżuterii przy malutkim dziecku:))

Gaja oczywiście chce mieć nowe gryzaki wyłącznie dla siebie, więc z tą biżuterią jest jednak różnie:)

Pamiętajmy, by dziecko, któremu zdecydujemy się dać taki naszyjnik do zabawy, było cały czas pod naszą obserwacją.Biorąc pod uwagę fakt, że jest to długi sznurek, musimy pilnować, by maluszek nie okręcił go wokół własnej szyi-a co widać na poniższych zdjęciach, dziecko wie, że wkładamy go na głowę:)

Ja jak muszę coś zrobić i nie mogę w danej chwili non stop mieć Gajcika na oku, daję Jej bransoletkę Gumigem-ona jest zupełnie bezpieczna a smakuje tak samo:P

I doprawdy nie wiem w czym tkwi fenomen (ten właśnie materiał używany jest do produkcji większości gryzaków), ale tylko TE gryzaki Gaja zaakceptowała w pełni i bez obaw. One Jej po prostu dziąsełek nie drażnią.
Podgryza jej non stop:)


























na stronie gumigem.pl jest wiele pięknych zdjęć z wykorzystaniem biżuterio-gryzaków...
sami zobaczcie:)

A w Tosinkowym konkursie który notabene kończy się dziś o północy, min do wygrania jest bransoletka taka jak na zdjęciach powyżej. Mamy ząbkujących maluszków-aparaty w dłoń! jest jeszcze czas, a naprawdę warto!

Jak wielomatka, to i konkurs wieloformatowy :)

$
0
0
Wiem, zaniedbałam nieco bloga.
Obiecuję poprawę, ale od przyszłego tygodnia:)
Organizując kolejny konkurs, TEN konkurs, nawet przez moment nie pomyślałam, że nabierze on tak niesamowitego wymiaru...I nie mam tu na myśli ilości nagród (choć jest szalenie imponująca), a to, że zjednoczył on tak wielu dobrych ludzi!
Nastąpiło istne szaleństwo, sponsorzy nagród wyrastali spod ziemi-każdy, w mniejszy lub większy sposób (to było najmniej istotne), chciał mi pomóc w obdarowaniu Dzieciaczków. Gdybym nie zamknęła listy nagród, pewnie wpływały by dalej-no, ale musiałam....czekają kolejne projekty przecież.
Atmosfera na fp jest taka, że z ogromną radością ślęczę tam przez ostatnie noce. Nie czuję zmęczenia (choć odwalam zwody i czasem pomylą mi się kolejności:) tylko wielką radość. Normalnie FOCH nas połączył:)))

Dziękuję Wam Wszystkim najmocniej jak potrafię. Sponsorom-za dobre serce, uczestnikom konkursu za mega zabawę, towarzyszkom nocnych prac na fp za uśmiech i rozmowy, i oczywiście sfochowanym Maluszkom, których zdjęć na moim laptopie mrowie, za to-że są:*

Jak wiecie nagrody są różne. Są bogate i te mniej. Są też drobnostki. Podeszłam do tematu w ten sposób, że moim celem jest obdarowanie jak największej ilości zdjęć-choćby symbolicznie.
Nagrody od sponsorów, które mam u siebie-podzieliłam jak mogłam, ale to do mnie będzie należała wysyłka. Nie mogłam natomiast wymagać od innych, by rozkładali nagrody na sztuki, bo wiem, że poczta polska tania nie jest.

Przed nami ostatni, najtrudniejszy etap konkursu. Wybór zdjęć.
Wiadomym jest, że niektóre dzieci ze zdjęć łączę z rodzicami (poznaję;), którzy są mi w jakiś sposób bliscy.
Normalnym jest też, że człowiek ma w sobie coś takiego, że tego kogo bardzo lubi, obdarowałby najbardziej.
Dlatego, żeby każdy miał absolutnie takie same szanse, tak jak wspominałam zdjęcia wybierze Tosinkowy Tata i Najstarszy brat. Oni absolutnie nie wiedzą, czyj ten śliczny jeden, czy drugi Foszek i żadne sympatyzowanie nie pomoże w wyborze;)
Ja natomiast pomogę w przyznawaniu nagród, bo faceci, no cóż....moi nie zawsze dobiorą słusznie. Widzę to po prezentach dla małych Tosinków (ale ciiiii....:P)

Podsumowując, jestem szalenie rada, że mamy takich czytelników! Że u nas w konkursie nie było (i mam nadzieję nigdy nie będzie) takich zwad, czy pretensji, które obserwuję na różnych fp.
Co tu dużo mówić-jesteśmy jak jedna wielka, wirtualna rodzina:D

Poniżej wklejam linki do sponsorów, których wypada polubić. Część pierwsza (nagrody pierwotne) jest TU. Na fp już się one pojawiły, więc większość z Was na pewno lajkowanie ma za sobą:)

Wybaczcie, że w taki sposób, ale czas goni. Musimy ogarnąć zdjęcia i zacząć tworzyć notkę z wynikami, a skoro nagród jest ponad setka, to nie trudno sobie wyobrazić, ile taka notka czasu zajmie.

Teraz już tylko czekajcie cierpliwie do jutra:)

Dziękuję Wam za te emocje z całego serca:*

Lista nowych sponsorów:

1. Little Boy Alex
2.Mała Mi j Jej dni
3. Kropka na oku
4.Studio Bubo Bubo
5.Trendy Mamy
6.Kariera Mamy
7.Lukrowane Migdały
8.Nieperfekcyjna Kuchnia
9.Mama nigdy nie jest sama
10.Calineczka
11. Zuzia&Sylwia
12.Robalowa Kraina
13.Ośrodek Wspierania Rozwoju "Bliżej"
14.Zosinkowy Blog
15.Ciuszkolandia
16.Kutita
17.Rodzina spółka zoo
18.Maskotki z Rysunków Dzieci
19.Fotostory rodzinne i inne
20.Kolekcja Stylu
21. memoriEmS
22.Labbibou
23.Kraina Eko Zabawek
24.Mama Mniej Zapracowana
25.Ksawusiowo
26.Piccoland
27.Recenzje Kiti
28.Book and Cooking
29.Second Hand Shop UK
30.Leonowy Świat
31.Olinkowy Cud
32.Świat Natanka
33.Nikoletka
34.Mama Ka
35.Bart Art Usługi Artystyczne Bartłomiej Naskrent
36.Zakątek Ciszy
37.Szydełkoszal i nie tylko
38.Fotografia Sylwia Janiak
39.Diego my life
40.Szyte na maszynie
41.Moja Pasja Igła i Nitka
42.Mikosianka
43.Kubazu

Wyniki konkursu "Wielkie Fochy Małych Ludzi"

$
0
0
Kochani!
Wreszcie mogę ogłosić wyniki oficjalnie:)
Każdy wygrany kontaktuje się ze sponsorem swojej nagrody, w celu ustalenia adresu do wysyłki. Sponsorzy nie posiadający fb, będą oznaczeni-wtedy proszę najpierw o kontakt ze mną. Niektóre nagrody sponsorzy wysłali do mnie, przy tych nagrodach również napiszę, z prośbą o Wasz adres na naszego maila: tosinkowe.konkursy@op.pl w tytule wpisujcie:"adres zwycięzcy" a w treści oprócz danych adresowych, napiszcie o które wyróżnienie chodzi.

No to zaczynamy:

Bon na 100 zł od Wszystko dla Maluszka
otrzymuje:

Kalinka:)

Bon w wysokości 50 zł od Wszystko dla Maluszka


otrzymuje:

Alicja:)


Body z foszkiem wersja chłopięca od Wszystko dla Maluszka


otrzymują:

Rysio:)


oraz Dominik:)


Body w wersji dziewczęcej od Wszystko dla Maluszka
otrzymują:

Angelika:)


oraz  Lucy:)

Uroczy piesek-kluczozjadek od Javore:

trafi do Amelii:)


Piękna bluza w rozm 0-1 od Gapuli


ogrzeje Igusię:)

Bon na 50 zł (przy zakupie na min 100 zł)

trafia do Gabrysia:)


Tuniczka od Kids of Colours


sprawi radość Amelce:)


Kosmetyki od mazidło.blogspot.com


sprawią radość p.Beacie za zdjęcie córki Amelii:)


Po książeczce od Książeczki Synka i Córeczki


dostaną:
Antoni:)


Mateusz:)


i Tymoteusz:)


Zestaw od Babylandii


otrzyma 
 Ania:)


Fotografia dziecka na drewienku od agrafka foto


trafi do

Franka:)


Bransoletka-gryzak od Gumigem
pomoże w ząbkowaniu
Amelce:)


Apaszka od sewing with passion


ogrzeje szyjkę

Zuzanny:)


Klocki gwiazdki od Elements


umilą czas

Oliwii:)


Boski Śniulak od Lilki Szpilki


zamieszka z

Filipkiem:)


Opaska dla dziewczynki od Mama Bloguje


ozdobi główkę

Oliwii:)


Opaski od Natolinkowo


trafią do

Alicji:)


oraz  Lenki:)


15% zniżki na asortyment Niebieskich Migdałów


wędruje do Lilki:)


Dwie gumeczki od Spineczkowa


trafią do

Patrycji:)


Apaszka i opaska "uszka" od Froggie


sprawi radość córeczce p.Sylwii


obróbka 10 zdjęć od Aparat moje trzecie dziecko


trafia do

Zosi:)


Cudne szelki od J.J & The Bear


wygrywa

Remek:)


Bon na zakupy w wys.50 zł od Wyprawka dla Maluszka


ucieszy Nadię:)




Polarowa skarpeta świąteczna od Tamilanki


powędruje do

Amelki:)


Wypasione kubasy muminkowe od  Dot Design


trafią do:

Aurelii:)


Neli:)


Leosia:)


i Zosi:)


Klocki od Trendy Smyka

wygrywa

Ala:)


Kreatywna książeczka od Trendy Smyk

jeszcze bardziej rozwinie wyobraźnię

Ksawusia:)


smoczek w panterkę od Trendy Smyk


wygrywa

Lenka:)


Piękny, drewniany słonik od Zabawki Cioci Zoi


ucieszy

Maksa:)


Kolaż z 3 zdjęć, wywołany-prosto do ramki od Zulandia


trafi do

Adasia:)


urocza dzianinowa czapka dla malucha od Ruda Klara


trafi do

Milenki:)


Tosinkowy dzierganiec wąsaty


dziergać będziemy dla

Mateusza:)


książkę dla Mamy


wygrywa

Julcia:)


Piękne truskaweczkowe spineczki od Labbibou


wygrywa

Alicja:)


kolejne boskie spineczki od memoriEms


wygrywa

Amelka:)


lalkę w wybranym ubranku od Moja Pasja Igła i Nitka


otrzymuje

Ola:)


Fantastyczna apaszka od Szyte na maszynie


wygrywa

Karolinka:)


Zagadki Czu Czu od Piccolo Grande Amore


otrzymuje

Dominika (dziś 6 latka;)


Elegancki krawat od  Leo-nowy Świat

'

trafia do

Adasia:)


Szydełkową koronę od Szydełkoszal i nie tylko


wygrywa

Dusia:)


Sesję fotograficzną od Sylwii Janiak


wygrywa

Oliwia:)


10% zniżki na zakupy w Zakątku Ciszy


wygrywa

Anca:)


Portret rysowany ze zdjęcia przez Bart Art Usługi Artystyczne Bartłomiej Naskrent


otrzyma

Zuzia;)


Książeczka dla dzieci od Mama Ka i Synuś eM


uszczęśliwi

Oskarka:)


Śliczna poducha od Lilki Szpilki


będzie tulić

Wiktorię:)


Urocza czapeczka od Nikoletki


nagrodzi

Wojtusia:)


Kubeczek TT od Świat Natanka


jest nagrodą dla

Natana:)



Bransoletkę i kolczyki dla Mamy, od Sabiny Panuś


wygrywa

Michałek:)


Zestaw spineczek od Olinkowy Cud


wygrywa

Ola:)


3 pak skarpetek George 0-6 mcy, od SH Shop


wygrywa

Szymonek:)


Book and Cooking podarowało dwie książeczki. Pierwsza z Kubusiem Puchatkiem


trafi do 7 miesięcznej dziś

Natalki:)


Druga książeczka 


umili chwile

Wiktorii:)


Książkę od :Recenzje Kiti


wygrywa

Sewerynek:)


Drewniane puzzle od Piccoland

wygrywa

Diego:)


Korale od Ksawusiowo


wygrywa

Nikola


Bodziak od Mama Mniej Zapracowana


wygrywa

Adrianek:)


 Żabka-trzymak od Kraina Eco Zabawek


wędruje do

Kiry:)


Kinga przygotowała cztery upominki:)

po ślicznym kubeczku


otrzymują:

Laura:)


i Zuzanna:)


Książeczkę i skarpetki


wygrywa

Kubuś:)


Drewniane cudeńka


wygrywa

Klaudia:)


Getry od Kolekcja Stylu


dla swojej Mamy wygrał

Kubuś:)


Śliczne srebrne kolczyki od Fotostory Rodzinne i Inne


dla swojej Mamy wygrał

Dennis:)


Auto-robot od Joasi


wędruje do

Adriana:)


Ozdoby na Świąteczne drzewko od Maskotki z Rysunków Dzieci


wygrywają

Michał i Kuba:)


Ola podarowała dwie książki
Pierwsza


trafia do

Zosi:)


druga


wędruje do

Piotrusia:)


Dziergana opaska od Rodzina spółka zoo


wędruje do

Helenki:)


Tabliczkę imienną od Kutita do wyboru



wygrywa

Laila:)


Książki od Marty
pierwsza


ucieszy Mamę

Lenki:)


a druga


umili chwile Mamie

Nadii:)


Agnieszka przygotowała dla Was aż pięć nagród!
puzzle piankowe


wygrywają:

Marcelinka:)




Maja:)


i Franio:)


śliczne butko-skerpetki wersja dziewczęca


wygrywa

Zosia:)


w wersji chłopięcej


wygrywa

Piotruś:)

(za pomysłowość i z życzeniami, by foszki Piotruś zostawił w brzuszku Mamy:))


Urocze Siostrzyczki Lenka i Wikusia mają trzy nagrody:
Puzzle


wygrywa

Sylwia:)


Różowy konik Pony


trafi do

Mai:)


drugi kucyk Pony


ucieszy

Małgosię:)


Kamila (mama małych sponsorek powyżej:) ma dla Was dwie nagrody.
Pierwsza aspirator do noska


wygrywa

Oliwka:)


Krem Hipp


otrzymuje

Olivka:)


Prezent od Majeczki, cudna czapusia (niebieska)


wędruje do

Oliwii:)


Laleczka od Mamy Natalki


ucieszy

Weronikę;)


zestawik od Ciuszkolandii


otrzymuje

Natalia:)


Lala od Zosinkowy Blog


trafi do

Julki:)


Książkę dla dzieci, Ośrodek Wspierania Rozwoju "Bliżej"


podaruje

Nadii:)


Przytulanka od Robalowej Krainy


trafi do

Kasi:)


Czapka Next od Agnieszki


ogrzeje główkę

Natanka:)


Irenka podarowała trzy książeczki z bajkami i jedną książkę dla Mamy

Pierwsza książeczka


umili czas

Erykowi:)


druga książeczka


trafi do

Dawida:)


trzecia książeczka 


trafi do

Nicoli:)


książkę dla Mamy


wygrywa

Julcia:)


Kalendarz-notatnik od Calineczkowy Blog


trafi do

Filipa:)


kolaż w wersji elektronicznej od Zuzia&Sylwia


wygrywa

Oskar:)


wspaniała książka od Mama Nigdy Nie Jest Sama


trafi do

Józia:)


Skarpetki 6-12 od Rancho pod Śnieżką


trafią do

Norberta:)


Apaszka w autka od Lukrowane Migdały


ogrzeje szyjkę

Gabrysiowi:)


Foremka od: Nieperfekcyjna Kuchnia


pomoże wyciąć cudne ciasteczka

Małgosi:)


zestaw tatuaży "zadzwoń do mamy" od Kariera Mamy


wygrywa

Kacperek:)


Dwie tubki kremu od Trendy Mamy


wygrywa

Maja:)


Studio Bubo Bubo podarowuje organizer na spineczki


Julia:)


Etui na telefon od Oli


wygrywa

Gosia:)


Dwustronne puzzle od kropka na oku


wygrywa

Alexander:)












































































CDN...


Gajuszka zębuszka:*

$
0
0
Leży obok...
Pojękuje, bo ząbkowanie nie jest Jej najmocniejszą stroną.
Taka śmieszka-pocieszka za dnia, a w nocy zbolały kłębuszek.
Gładzę dłonią Jej malutką główkę, wdycham zapach włosków, wyłapuję raz po raz skarżące spojrzenie i nucę cichutko do uszka...
Noc jest dla nas długa.

Wszyscy śpią spokojnie, otuleni, spokojni, śnią cudowne sny...
a my się kołyszemy, czasem zapalamy światło i próbujemy ból oszukać książeczką, z mieszkającą weń kaczuszką czy pieluszką ulubioną, która tak śmiesznie wygląda na maminej głowie.
Czasem to pomaga.
Często wcale.

Patrzę na moją Córeczkę, mówię do Niej szeptem, a Ona jakby rozumiała, że taka kolej rzeczy...
I nie płacze wcale.
Tylko pojękuje...

Moja mała, mądra Dziewczynka...
Piąta część układanki, która tworzy moje serce.



ciepło lubimy, a jakże!

$
0
0
Dzieci mi się pochorowały.
Nasze plany ze zdjęciami plenerowymi w łeb wzięły.
No cóż, trzeba się uzbroić w cierpliwość....zima dopiero nadchodzi.

Dlatego w najbliższych dniach na blogu pokażemy, jak umilamy sobie ten trudny czas nie wychodzenia z domu. Będą cieplutkie, wytworzone małymi rączkami ciasteczka:) będzie notka, w której pokażę co zrewolucjonizowało nasze śniadania:) oraz nasze typy prezentowe. Poza tym wiele Tosinkowych anegdot, troszkę chwalenia się nowymi Tworami, oraz garsteczka narzekania (no przecież cały czas jesteśmy Polakami:P)
Tylko zdjęć z pleneru zabraknie.Ale, to też przebolejemy-te domowe też poprawią humory, zwłaszcza, gdy przy pieczeniu ciasteczek-biały od mąki nosek, uwiecznić się udaje;)
A i zdjęcia z sesji Anielki obiecałam pokazać!
Damy radę!
Nie czekam na zdrowie z pisaniem, wracam do blogowania, bo ostatnio konkurs położył cień na wszystko;)

Jakiś czas temu dostaliśmy do zrecenzowania gadżety, które (jak się okazało) znacznie ułatwiają życie. A dokładniej mówiąc-wypady z dziećmi. Zwłaszcza mam tu na myśli Gaję. Nie wiem, jak to jest u Was, ale mnie zwykle frustrowało to, że każdy swój wypad (czy to na zakupy, czy na długi spacer), musiałam układać "pod obiad" Małej. Szczególnie dokuczało to przy wojażach galeriowych, bo o ile starsze dzieci mogły bez problemu zjeść coś "na mieście", to z wybredną Gają (tylko mamusine zupki smakują, innymi panna gardzi), mieliśmy nie lada problem. Ze słoiczkową Anielką robiłam tak, że słoiczek pakowałam do torby i gdy przychodziła pora Jej obiadu, prosiłam w jakimś punkcie gastronomicznym o podgrzanie jedzonka w mikrofali. Dawało radę. Tu, przy Gai-jakoś tak mi głupio prosić o zagrzanie domowej pomidorówki ze słoika na przykład:)
Ograniczało nas to sporo. Bo, albo jeździłam z Nią przed obiadem i pędem wszędzie, by wyrobić się z powrotem na czas jedzenia do domu, albo po obiedzie, a wtedy wiadomo czasu na zakupy znacznie już mniej.
Ale to już przeszłość!
O ile o istnieniu różnych termosów, kubków termicznych i podgrzewaczy do butelek z piciem wiedziałam, tak o pojemniku termicznym, w którym mogę nie tylko zabrać jedzenie dla dziecka, ale również bez problemu z niego dziecko nakarmić, już nie. A tu proszę!
Mamy mały, poręczny pojemnik termiczny, do którego pakujemy ciepłe jedzonko, buszujemy po sklepach ile wlezie, a na czas obiadku-tadam! odkręcamy wieczko i za pomocą zabranej łyżeczki, karmimy malca ulubioną kuchnią domową!:)

No, przyznam szczerze-tego mi brakowało. Miejsca zajmuje niewiele, ciepło trzyma idealnie, matka szczęśliwa-dziecko najedzone, chwała temu, kto pojemnik wymyślił.
A wiecie, kto pierwszy pojemnik przetestował?
Tylko się nie śmiać:)))
Najstarszy!!!
Zabrał sobie do szkoły wrzątek, kisiel instant i łyżeczkę, by po czterech godzinach (w tym półgodzinnym marszu przy rannej, minusowej temperaturze), delektować się parującym pysznym deserem.
Kisielożerca będzie Gai pojemnik podbierał. Ba! już tak robi.


A jaką miał radochę:)) Nie raz słyszałam, niby w żartach, ale ja swoje wiem:
-fajnie mają maluchy z tym testowaniem, sam bym chciał coś zrecenzować.
I zrecenzował. I stwierdził, że to absolutnie świetna sprawa, na takie zimne dni, jakie nadciągają. Trudno mi się z nim nie zgodzić, sama lubię posiłki "na ciepło", więc nie zdziwiło mnie to wcale, że w tamtym dniu, drugie śniadanie jedzone w szkole, smakowało Mu bardziej.
Oczywiście (nie raz pisałam, że herbaciarz z Syna po matce), drugi produkt do testowania, przetestował tego samego dnia, zabierając sobie do szkoły gorący napar w nowiuśkim bidonie:)
Bidon sprawdził się tak samo dobrze, jak jego termiczny poprzednik, zjednał sobie sympatię Najstarszego poręcznym (a w zasadzie "poryjcznym":) ustnikiem, a już na pewno żywym zainteresowaniem koleżanek-bo urody bidonowi odmówić nijak nie można;)


Najstarszy ocenił produkty na mocną 5. Ja ocenię, gdy tylko zabiorę zdrowe już maluchy na nasze eskapady w ich towarzystwie. Myślę, że nasza ocena będzie spójna, bo raz-to mój syn nieodrodny, a dwa-porównując ten bidon, do innych niedawno "dostaniętych"o tym samym zastosowaniu ze znanego zresztą sklepu sportowego, które oceniłam na dobrą czwórkę, syn rzekł:
-ten dłużej utrzymał temperaturę...
...no i by się zgadzało.

Te i inne cuda (szeroka gama wzorów i kolorów) dostępne: TUTAJ (widzę, że dziś mają darmową wysyłkę;)

Poleca Recenzent Lubomir.

a jutro na blogu kucharzy Aniela:D


apel do anonimowych-pierwszy i ostatni w tej sprawie.

$
0
0
Informuję uprzejmie anonimowych, że recenzje i reklamy jeszcze przed Świętami na blogu się pojawią.
Ba! Nie raz.
Polecam produkty, które lubię. Takie, które bardzo mi pomogły np.(pojemnik termiczny trzymający ciepło Gajkowego obiadku, czy przyrządu, który mojego niejadka zmienił w kanapkożercę-o tym niebawem), a także te, które mnie zachwyciły. Wiele osób na tym skorzystało, nie tylko ja sama, czy firmy, które promuję. Czytelnicy bloga, dzięki sponsorom, w konkursach blogowych wygrali niejedną piękną nagrodę-a to też bez współpracy, by się nie udało.
Dziwię się krytyce, zwłaszcza anonimowej.
Skoro blog przestaje się podobać, wystarczy nacisnąć krzyżyk w górze ekranu.
Staram się pokazać to, co naprawdę godne jest pokazania. Wiele ofert odrzucam. Nie łapię ślepo każdej nadarzającej się okazji, byleby tylko zyskać.
Z drugiej strony, co w tym złego, że blog pisany od ponad pięciu lat, dziś pozwala "dorobić" mi parę groszy. Czy Wy, anonimowi-nie skorzystalibyście?
Nie napisalibyście o czymś, co Was urzekło, szczerze od serca (bez zakłamania), a dodatkowo dzięki temu, sprawili przyjemność swoim dzieciom?
Mam pięcioro dzieci.Cieszę się, że pisanie o Nich, przynosi Im również inne korzyści, niż tylko te sentymentalne.
Tak, zarabiam na blogu. Nie wstydzę się tego. Ba! Jestem dumna, że firmy, oferujące mi współpracę uważają moje "podwórko" za godne uwagi.
Ostatnio wiele się dzieje w moim życiu. Są projekty, sprawy domowe, przedsięwzięcia różnego rodzaju. Nie o wszystkim piszę, ale nigdy o wszystkim nie pisałam:) Pisałam tyle, ile chciałam, by było powiedziane. Ostatnio mało relacjonowałam na blogu, ale tak też bywa. Ci, co czytają od lat, wiedzą, że będzie inaczej, że do pisania o dzieciach wrócę tak szybko, jak tylko mi na to czas pozwoli.Chcę i będę nadal to robić. Blog-pamiętnik powróci. Jednak nie zamierzam się tłumaczyć z tego, że korzystam z popularności bloga (na którą autentycznością swoją i swojej rodziny zapracowałam) i dzięki temu mogę lepiej ubrać dzieci, czy kupić Im częściej zabawki. To One są najważniejsze i zawsze przedłożę Ich dobro, ponad wszelką krytykę.
I powiem Wam jeszcze, krytykujący anonimowi, że nie ma nic wspanialszego, niż możliwość połączenia pasji z zarobkowaniem.
I tego Wam właśnie życzę

Marta


a wieczorem pokażę Wam-Drodzy Czytelnicy:) kucharzenie z  Nelindą, obiecane wczoraj:)






Nelinda poleca!

$
0
0

 Maślane Ciasteczka:)


Witam.
Nazywam się Aniela i dziś Wam pokażę, jak w prosty sposób, w zaledwie kilkanaście minut, wyczarować przepyszne ciasteczka maślane:)

Potrzebujemy:

-350 g mąki przennej
-250 g miękkiego masła
-1 jajo
-1 łyżka zimnej wody
-starta skórka z cytryny
-100g cukru pudru

Wszystkie składniki razem zagniatamy i zagniecione ciasto wkładamy na pół godzinki do lodówki.

Teraz będzie nieco trudniej, tak więc postanowiłam pokazać Wam krok po kroku, co należy robić, by ciasteczka nie miały sobie równych.
Zaczynamy:)

Wyjmujemy ciasto z lodówki i sprawdzamy jego elastyczność


w tym celu możemy użyć swoich ulubionych narzędzi;)


dzięki nim sprawdzimy dokładnie, czy ciasto nie jest zbyt klejące, czy nie potrzeba dodać odrobiny mąki...


czasem sprawdzam również ciasto w trochę inny sposób,
robiąc to zazwyczaj szybko i niepostrzeżenie.
dziś na potrzeby nauki-pokażę Wam to w zwolnionym tempie-klatka po klatce


nie od dziś wiadomo, że jak ufać-to najbardziej sobie, a jak sprawdzić najlepiej produkt spożywczy?


-jęzorem!!!


potem sprawdzam aromat i wilgotność ciasta za pomocą węchu oraz otworu gębowego


jak widać wszystko w porządeczku!


Przechodzimy zatem do części następnej:obróbka ciasta w celach przygotowawczych do wykrawania:


radzę ponownie pougniatać, ponakłuwać-powietrze wtłoczone do ciasta dobrze mu zrobi...


następnie odcinamy część...


wygładzamy...


a potem powoli, delikatnymi ruchami za pomocą wałka, rozciągamy ciasto...


...coraz bardziej i bardziej, aż utworzy się cienki na ok 4 mm płat, z którego wykrawać będziemy nasze ciasteczka


do wykrawania używamy specjalnych foremek.
(Ja swoje miałam w zestawie z całą gamą potrzebnych przyrządów, widocznych na zdjęciach:)


po wykrojeniu, Wasze ciasteczka powinny wyglądać tak:
(no chyba, że macie inne wykrojniki, wtedy będą różniły się kształtem)


nie byłabym sobą, gdybym nie sprawdziła każdego ciasteczka z osobna!


potem ciastka wędrują na 5 minut do nagrzanego do 190 st piekarnika, a Ty stoisz, czekasz i trzymasz na wodzy coraz bardziej uciekający jęzorek!


po upieczeniu ciasteczka są cudnie zarumienione i w takiej wersji sote smakują najlepiej.
Pamiętajcie, lukier odkłada się nam-kobietom, w biodrach!;)


jak tylko odrobinę wystygną, zabieramy się SZYBKO za konsumpcję


uczciwie ostrzegam-jak zaczniecie jeść, ciężko Wam będzie przestać!


jeden za drugim znika w czeluściach paszczy, a oczy już namierzają kolejny!


Efektem ubocznym (ja niestety padam ofiarą) może być zwierzęce zachowanie, które nakazuje nam jeść więcej i więcej!!!


 te ciastka same kleją się do ust!!!


dopiero tzw "zakorkowanie", czy jak wolicie "zapchanie" ,przypomina nam o manierach i wówczas dostrzegamy parę wielkich oczu, prosząco wbitych w talerz...


...dzielimy się ciastkiem, wybawiając tym samym otoczenie od ślinotoku.


na przykładzie osobnika, którego poczęstowaliśmy maślanym ciasteczkiem...


...możemy krok po kroku odtworzyć sobie, swój własny obraz sprzed chwili...


 u czwórki z czterech obserwowanych konsumentów, zanotowano owy efekt uboczny.


Mimo wszystko, polecamy! :))


Cudny zestaw do ciasteczek znajdziecie tu : http://trendysmyk.pl/


a na koniec bonusik w postaci krótkiego filmiku, na którym widać, do czego jeszcze może służyć ciasto, jak okazywać miłość oraz jak pieszczotliwie zwracać się do córki:P







Konkurs "Moje sentymenty" z Printu.pl :)

$
0
0
Uwielbiam zdjęcia!
Uważam, że nie ma nic bardziej sentymentalnego, niż chwila ujęta w kadrze...
Dlatego jak co roku, prezent dla moich rodziców nie był wielką niespodzianką.Domyślali się, że dostaną zdjęcia wnuków...
A mimo to, byli mocno zaskoczeni, ogromnie uradowani i niezwykle wzruszeni, bo w żadnym razie, nie domyślali się, że zdjęcia dostaną w tak przepięknym wydaniu!

Oglądali fotoksiążkę kilkanaście razy pod rząd. Razem i każde z osobna. Obserwowanie wyrazu Ich twarzy, wyłapywanie uśmiechów, ale i otartych łez, tylko mnie przekonało, że zdjęcia są, były i będą najpiękniejszym prezentem.

Codziennie moja mama mówi mi przez telefon, gdzie dzisiaj Dziadka pognało z książką:)))
obskoczył wszystkich sąsiadów, znajomych, a nawet spożywczak na rogu, by pochwalić się swoimi wnukami:))

I wiecie co? jakoś Mu się nie dziwię. 
Sama oglądam i oglądam swoją fotoksiążkę, którą stworzyłam ze zdjęć z Chrztu Dziewczynek!

Jak zajrzycie na stronę https://printu.pl/ zobaczycie, że to, jak wyglądać będzie Wasza fotoksiążka, zależy jedynie od Was:)) Ja miałam super frajdę z kreowania jej wizerunku! Jest specjalny kreator, za pomocą którego możecie ułożyć swoje zdjęcia w dowolnej kombinacji, po kilka lub po jednym na stronie-super zabawa, naprawdę.

A efekt?
zobaczcie sami:)

prezent dla Babci i Dziadziusia









i parę ujęć z mojego albumu:







I jak? jesteście oczarowani?

Jeśli tak (a jakoś pewna tego jestem:), mam dla Was niespodziankę:)))

Dzięki uprzejmości Printu.pl możecie wygrać takie cudne fotoksiążki w tym oto konkursie:)
Idealny prezent pod choinkę!

Konkurs fotograficzny, sponsorowany przez Printu.pl

"Moje sentymenty"

Pokaż nam zdjęcie, które darzysz największym sentymentem!

Liczymy na zdjęcia, które wzruszą, poruszą i wyrwą z fotela!;)


Nagroda główna: bon na 100 zł
oraz 5 nagród dodatkowych : bony na 50 zł

Bony do wykorzystania na dowolny format fotoksiążki.

- bony dla Zwycięzców rozesłane będą drogą mailową (bon 100 pln jest
ważny przy realizacji zamówienia na min. 101 pln, a bon 50 pln jest
ważny przy realizacji zamówienia za minimum 51 pln).
- wydrukowane fotoksiążki wysyłane są wyłącznie na terytorium Polski

Regulamin konkursu:

1. Wyślij zdjęcie zgodnie z tematyką konkursu na tosinkowe.konkursy@op.pl
Pamiętaj, że wysyłając zdjęcie, jednocześnie zgadzasz się na jego publikację w sieci. W tytule wiadomości wpisz "konkurs z Printu".Zdjęcie wysyłamy jedno, nie bierzemy pod uwagę tym razem kolaży.

2.Polub na fb sponsora nagród Printu.pl https://www.facebook.com/printupl oraz organizatora konkursu, czyli nas https://www.facebook.com/TosinkoweOpowiesci :)

3.Udostępnij plakat konkursowy na swojej tablicy lub na blogu, z podlinkowaniem tej notki.

4.Cierpliwie czekaj na wyniki:)



Konkurs trwa od 05 grudnia do 10 grudnia
 zdjęcia będziesz mógł zobaczyć w galerii na naszym fanpegu.

Ogłoszenie wyników 12 grudnia.

Powodzenia!





Wyniki konkursu "Moje Sentymenty" Printu

$
0
0
Nadesłaliście mnóstwo przepięknych zdjęć.
Większość z nich nie zostanie jednak nagrodzonych, bo nagród mamy sześć.
Tylko i aż sześć, biorąc pod uwagę ich wyjątkowość.

Galeria konkursowa mi samej przywołała wiele cudownych wspomnień. Wasze fotografie sprawiły, że o wielu mych bliskich mocniej znów pomyślałam-o moich Dziadkach, Rodzicach, Partnerze czy Dzieciach, które już nie są takie maleńkie jak te Okruszki rozczulające z Waszych zgłoszeń...
dziękuję Wam za to:*

Wybór był ogromnie trudny. Wybrałam tak, jak podyktowało mi serce...
Rozsądek tu nie wystarczył, bo o ile ocenić można na chłodno, które zdjęcia są najwspanialsze, to wybrać te sześć z tych najwspanialszych, których naliczyłam co najmniej kilkanaście już po prostu się nie da.

Dlatego, mój wybór jest taki. To jak loteria. Ze wspaniałych zgłoszeń, które obejrzałam z tysiąc razy, te zdjęcia zatrzymały mnie po prostu najdłużej. Każde z nich w swoich myślach podpisałam...

Oto one:

Nagrodę główną-bon o wysokości 100 zł
(ważny przy realizacji zamówienia na minimum 101 zł)

  wygrywa Monika Bednarczyk

lewitujący Tata-to dowód na to, że miłość naprawdę uskrzydla ;)


Nagrody dodatkowe-bony w wysokości 50 zł
(przy realizacji zamówienia na min 51 zł)
wygrywają:
(kolejność przypadkowa)

Agnieszka Kuśmiderska

-Jestem Twoją Starszą Siostrą i kocham Cię od pierwszego grama...


Dominika Feliks

obecność kochającej Mamy, pozwala pokonać najtrudniejsze przeszkody...


Anna Muszyńska Stosio

-maleńkimi rączkami garnęłam całą Twoją miłość, Babuniu...


Marta Skwara

każdy może być ojcem, lecz tylko ktoś wyjątkowy będzie Tatą...


Marta Szajbe

...bo nie ma piękniejszego widoku i większej bliskości...


Monika Kulińska

-na dowód tego, że my kobiety instynkt macierzyński mamy we krwi:)


Edyta Kamińska

..."zawsze ilekroć się uśmiechasz do swojego brata-jest Boże Narodzenie" :)




Gratulujemy!

zwycięzców (w sprawie nagród) proszę o bezpośredni kontakt ze sponsorem.


[*]

$
0
0
11 grudnia  (Gaja kończy 11 mcy)

i znowu pogrzeb i znowu w tej samej rodzinie...
ciężko mi...

tak się cieszę, że Byłeś na Chrzcinach Dziewczynek, że zostałeś u nas przez tydzień, że mogliśmy się nagadać, że dzięki Tobie tak dużo się wtedy śmialiśmy...
I Twój tekst, gdy zostawiając Cię z chłopcami, powiedziałam:
-powinni Cię słuchać, zwykle boją się dokuczać "nowym", na co odpowiedziałeś:
-To ja się Ich boję! W razie czego zrobię co każą!

obstawialiśmy z Karolem, czy po powrocie dom cały zastaniemy...
I koncert, na który namawiałeś (bo u Was! i na powietrzu! i Twoja ulubiona kapela! no damy w trójkę radę przecież!) i szliśmy jak Cyganie ulicą-ja z jednym wózkiem, Karol z drugim a Ty ciągany za ręce od jednego pobocza do drugiego przez chłopców.
I było cudnie! I był śmiech i radość dzieci, bo co tam koncert-Wy słuchajcie, a ja zabiorę Pędraków na zjeżdżalnie. I z nimi zjeżdżałeś, bo bałeś się, że może dla nich za wysoko:)
Tosio tak się śmiał, że byli odważniejsi od Ciebie...

....

Będzie mi Ciebie brakowało...
krótko trwała nasza wspólna radość z ożywionego po latach kontaktu...

Jak ja mam wyłączyć myśli i zająć się tym, czym zająć się muszę?
tak bardzo mi smutno...
(*)




dziś

Ile to ja miałam...

a nie potrafię nic...

jestem jak maszyna, która zaprogramowana wykonuje czynności...
tylko ani w tym duszy, ani serca ciupinę...

Jutro pogrzeb.
Z samochodu, którego nie ma-ciało niczym nie draśnięte.

Jakby spał...
Jakby spał...

wciąż widzę obrazy, słyszę słowa, niemal namacalnie czuję...
jak uwierzyć w to wszystko?
zamykam oczy
przełykam ślinę
poprawiam ust kąciki

otulam mocniej dzieci

zima nadeszła...




-ani się obejrzysz, a najmłodsza rok skończy...

...a Ciebie już miesiąc nie będzie
.

na bieżąco...

$
0
0
Rozbita jestem i nie mogę złapać tempa.
Święta za pasem, a ja ani domu posprzątanego, ani listy zakupów, ani nawet planów konkretnych.
Smutne to...miało być inaczej.

Chłopcy dorośli jacyś tacy. Mają swoje sekrety, w które czasem siłą, a czasem sposobem próbuje wtargnąć Anielka. I o ile nie jest to nowa tajemna kryjówka, którą Mała z radosnym okrzykiem:
-ooo!!! jest! odkrywa, tak wspólnie bawią się przednio i naprawdę kreatywnie.
Gaja ze swojego (tfu! Tosiowego) chodzika wszystkiemu się bacznie przypatruje i piszczy radośnie naśladując siostrę-tym samym chcąc nie chcąc puentując:)
Gwarno, tłoczno i radośnie-Tosinkowy dom powrócił.

I gdyby nie ten smutek w dorosłej głowie...

Nie byłam na pogrzebie kuzyna, za daleko a dzieci za małe lub za mało zdrowe. Nie fajnie mi z tym, ale wiem, że tak być musiało. Sam by mi zabronił jechać, wiem to.
Pojadę wiosną...może i lepiej...
Rozmawiałam z mamą,
łzy i cierpienie słyszałam w każdym Jej słowie.
Była, widziała...uwierzyła.
ja wciąż szczypię się w ramię.

Od jutra (obiecałam sobie) zakasuję rękawy, nastawiam mózg na to, co tu i teraz i działam. Nie mechanicznie, a z sercem i planem.

Jak zacznę smęcić, kopnijcie mnie w tyłek!


Moje Radości Największe
(Tosio i Lubek pozowania dziś odmówili;)


Nela w czapie to u nas częsty widok;)





Chyba nie muszę mówić, kto "zaklepał" wygranego Lollishopowego kuraka;)


popierniczyło nas

$
0
0
No i guzik z pętelką z wyjazdu na Święta.
Do chorych jeszcze dziewczynek, solidarnie dołączyli chłopcy.
Franuś od rana kichał zawzięcie, a teraz z noska już żwawo się leje. Tosio oczy ma zaszklone, więc tylko czekać, by dołączył do ekipy.
W sumie wiedziałam, że tak będzie...jeszcze się bowiem nie zdarzyło, by któreś zdrowe się uchowało, gdy inne choroba ścinała. Nic to, wielkie plany odłożymy na przyszły rok.
A teraz żeby jakoś poczuć odrobinę czas świąteczny, pierniczymy.
Wałkujemy, wycinamy, pieczemy i ozdabiamy...
I choć te pierniki nie są idealne, to smakują wybornie!
Ciasteczka na tyle rąk-ileż w nich serca:)))



Postanowiłam w tym roku zawiesić podobne na choince. Takie dziecka ręką ozdabiane, takie nie całkiem równiutkie..I żadnych bombek. Same pierniki, plastry pomarańczy, trochę sianka....zobaczymy jak nam to wyjdzie. Bezpieczniej będzie na pewno, a czy ładniej?
zobaczymy:)

Wielkimi krokami zbliża się też styczeń.
Dla nas to wyjątkowy czas...

Najpierw 11 stycznia- roczek Gai.
Dacie wiarę? Ten Gajuszkowy Okruch za chwilę skończy rok!!! Ja wciąż nie mogę uwierzyć, że to już!
-czasie, dokąd tak pędzisz???

Potem 15 stycznia-4 latka Frania. Też zleciało, jak z bicza strzelił. Mój malusi Synuś, to już chłopak duży! Jak dobrze, że tulić kocha się wciąż tak samo....że z tego nie wyrasta.

25 styczeń to dzień, w którym Nelcia skończy 2 latka:) Moja panienka, strojnisia kochana...

Sami widzicie tuż po Świętach czekają nas trzy ważne imprezy!

a potem zaraz luty i 16-stka Lubka!



.....ja pierniczę, jaka jestem już stara!!! ;)))


a z tego przepisu korzystamy:

Pierniczki

(podaję ilość na dużą rodzinę, możecie robić z połowy składników, jeśli takiej nie posiadacie:;)

-600 g mąki przennej
-200 g mąki żytniej pełnoziarnistej (ja dodaję orkiszowej z tesco)
-25 dag cukru pudru
-20 dag masła miękkiego
-20 dag miodu płynnego
-4 jaja
-2 łyżki przyprawy do piernika
-2 łyżki kakao (ja daję czubate, ciemniejsze pierniczki wychodzą)
-2 łyżeczki sody oczyszczonej


Wszystkie składniki łączę ze sobą, wyrabiam ciasto. Jest lepkie, ale nie dodajemy dodatkowo mąki-później się "uleży".
Rozwałkujemy na grubość ok 4 mm, teraz podsypując mąką, by się nie kleiło.
Wykrawamy pierniczki.
Układamy na blasze, wyłożonej papierem do pieczenia. Układajcie w odstępach, ciastka rosną i mogą się posklejać, gdy będą zbyt blisko siebie.
Pieczemy w temp.180 st C przez ok. 10 minut.
(mój piekarnik mówi, że 8 :)
Studzimy i dekorujemy:))

Ja smaruję pierniczki silikonowym pędzlem, zamoczonym w lukrze, a dalej to już czysta fantazja i zawartość szafek kuchennych:)
Te dzisiejsze posmarowałam lukrem i z chłopcami "wykropkowaliśmy" kolorowymi, jadalnymi pisakami ze sklepu.

Nasz lukier:

-1 białko
-1 szklanka cukru pudru (przesianego przez sitko)
-2 krople zapachu migdałowego (nie ma musu, ja po prostu lubię:)

Ubijam białko na pianę, dodaję cukier puder i aromat i dalej chwilkę ubijam.
Gotowe!

masa powinna być gęsta, jeśli jest zbyt rzadka-dodaj więcej cukru pudru


SMACZNEGO!







Śniadania Polaków, a więc i Tosinków;)

$
0
0
Ważna rola śniadania, jako posiłku rozpoczynającego dzień, jest niezaprzeczalna.
To, co zjadamy po długiej nocnej przerwie powinno być dobrze skomponowane i pełnowartościowe.
Szczególnie ważne jest odpowiednie karmienie najmłodszych, którym wpajamy zdrowe żywienie, między innymi komponując Ich śniadania. Dziecko uczy się poprzez zapamiętywanie, obserwację-warto więc zadbać o to, by powielały wzorce właściwe i zdrowe.
Niezbędnym składnikiem pełnowartościowego posiłku są warzywa i owoce.
Udowodnione jest, że dzieci, które zjadają zdrowe śniadania w domu, mają lepsze wyniki w nauce. Potrafią dłużej skupić uwagę na lekcjach i są bardziej samodzielne w rozwiązywaniu zadań.

U nas śniadania są i były traktowane bardzo serio. Nie ma mowy o tym, by je pominąć. Najstarszy przed wyjściem do szkoły, obowiązkowo pochłania pełnowartościowy posiłek.
Od jakiegoś czasu w naszym domu na śniadanie dzieciaki życzą sobie jajka. I żeby nie było monotematycznie, jemy je pod różną postacią-bywa że jest to ulubiona jajecznica z pomidorami i szczypiorkiem, są też jajka sadzone, ale najczęściej ostatnio popełniamy omlet.
Pyszny omlet z dodatkiem soku pomidorowego to u nas hit ostatnich tygodni!
To świetna alternatywa dla dzieci, którym chcemy przemycić bardzo zdrowe pomidory do diety, a są jeszcze na tyle małe, że przeszkadzają im ich cząstki. U mnie tak właśnie jest-wydłubują kawałki pomidorów, twierdząc, że nie lubią, ale omlet na bazie soku pomidorowego pałaszują, aż im się uszy trzęsą:))
Nam dorosłym, smakuje on nie mniej!

Może chcecie spróbować?;)

Tosinkowy omlet:

-2 łyżki soku pomidorowego -ja używam Tymbarku, ze względu na smak i skład ( nie tylko dziś;)
-1 łyżeczka mąki
-2 jajka
-4 plastry szynki z indyka
-szczypiorek (jak nie mam dodaję odrobinę cebuli)
-sól, pieprz,zioła (oregano, bazylia, zioła prowansalskie do wyboru)
-1 łyżka masła

W miseczce mieszam mąkę z sokiem pomidorowym, tak aby nie było grudek. Następnie wbijam jajka i rozkłócam je widelcem z powstałym sosem. Mieszam chwilkę, nie za długo. Szynkę i szczypiorek (cebulkę) kroję w kostkę (można w paski, ale moje dzieci preferują mniejsze kawałki). Rozgrzewam patelnię, rozpuszczam na niej masło, a następnie wrzucam pokrojony szczypiorek/cebulkę z szynką. Podsmażam chwilę, na to wylewam zawartość miseczki z jajkami, rozlewam niczym naleśnik po całej patelni, wierzch posypuję pieprzem, solą i przyprawami. (W wersji wzbogaconej dodaję również pieczarki, pokrojone i podsmażone razem z cebulką i szynką, a na wierzch starty żółty ser-wtedy omlet spokojnie może zastąpić nam szybki obiad)
Gdy omlet się ładnie zarumieni, podważam go za pomocą szpatułki i przerzucam na drugą stronę. Całość smażę zaledwie kilka minut i gotowe!
Lubomir robiąc ten omlet, używa dwóch patelni-przerzuca go w momencie ścięcia jednej strony, na drugą uprzednio rozgrzaną patelnię, dzięki czemu nie rozrywa mu się, ani nie "psuje";)
Każdy jak widać ma swoją metodę;))
Podając omlet, wierzch smaruję sokiem pomidorowym (lubimy wilgotny) i pałaszujemy ze smakiem.

Ten pomarańczowy sok z miąższem, piłam hektolitrami, gdy nosiłam w brzuszku Gaję
teraz jak się go napiję, natychmiast "wracam" do tamtego okresu;))





Smacznego!

Oczywiście nie jemy wyłącznie jajek;) Na "szybsze"śniadania chętnie wybieramy płatki i mleko, czy pełnoziarniste pieczywo (najchętniej słonecznikowe), chudą szynkę z indyka, na to plastry pomidora lub ogórka a do tego szklanka pysznego soku pomarańczowego lub jabłkowego (to maluchy), lub koktajl, który mnie i starszą część rodziny często stawia na nogi- nasza prywatna bomba witaminowa. Dzięki niemu szybciej zwalczam chorobę (lub się jej wystrzegam), bo przecież jako mama karmiąca mam ograniczony dostęp do medykamentów z apteki. Polecam! Można w prosty sposób wzmocnić własną odporność, dostarczyć organizmowi cennych witamin, w tym wit C. To naprawdę działa. Wiele razy uratował mi życie, ratuje i teraz, gdy muszę mieć siły, by opiekować się chorymi dziećmi.
Lubomir również posmakował w koktajlu, miejmy nadzieję, że przełoży się to na jego lepszą odporność.

Bomba witaminowa Tosinkowej Starszyzny:

-1 szklanka soku pomidorowego Tymbark
-1/2 cytryny
-1/2 dużej marchewki, lub 1 mała
-1 łodyga selera naciowego
-1 ząbek czosnku (w chorobie daję więcej)-nie bójcie się zapachu, pomidory i cytryna go neutralizują.
-kilka gałązek pietruszki
-sól i pieprz do smaku

Produkty miksujemy razem i pijemy:)



Polecam!


A na koniec mała ciekawostka, jak na śniadania zapatrują się nasi rodacy:
(ja jeszcze mam ten komfort, że mogę mieć śniadania weekendowe, codziennie;)

Według badań przeprowadzonych przez Instytut ARC Rynek i Opinia dla marki TYMBARK ponad 91% Polaków jada śniadania, a dla 45% jest to najważniejszy posiłek w ciągu dnia. Od poniedziałku do piątku na śniadaniowym stole pojawiają się najczęściej te same produkty, przez co nasz dieta jest dość uboga i monotonna, a także bardzo często pozbawiona niezbędnej porcji witamin. Podczas śniadań królują wtedy kanapki (87 proc.). W tygodniu zdecydowanie nie mamy czasu na celebrację jedzenia. Jemy je zazwyczaj sami (55 proc.), bez pozostałych członków rodziny, w pośpiechu, nerwowo zerkając na zegarek. Co więcej, aż jedna piąta Polaków swoje pierwsze śniadanie je dopiero w pracy. 

Śniadanie w weekend wygląda zupełnie inaczej. Polacy podchodzą do niego z ogromną dbałością, starając się by na stole znalazły się zarówno ulubione, ale też zdrowe produkty. Jemy je zdecydowanie dłużej i spokojniej, chcąc sobie sprawić choć odrobinę kulinarnej przyjemności. Trzeba jednak pamiętać, że w sobotę i niedzielę mamy po prostu czas na taką celebrację. Twierdzi tak 47 proc. respondentów. Siadając do śniadaniowego stołu w weekend staramy się dopasować godzinę w taki sposób, by zasiedli przy nim wszyscy członkowie rodziny. To dla nas czas, w którym możemy zrekompensować najbliższym brak czasu w ciągu tygodnia. W weekend na naszym śniadaniowym stole pojawia się także więcej witamin. W sobotę i niedzielę dużo częściej obecne są: sałatki (27 proc. w weekend i 16 proc. w tygodniu), warzywa (odpowiednio 27 proc. 20 proc.), owoce (22 proc. i 18 proc.) oraz soki (20 proc. i 17 proc.). 





FunBites-naprawdę skuteczny sposób na niejadka!

$
0
0
Ze wszystkich reklamowanych rzeczy, ta zrobiła u nas największą rewolucję.
Przyznam szczerze, że w dniu kiedy po raz pierwszy zetknęłam się z FunBites, pomyślałam, że oto następny zbędny gadżet. Nie wierzyłam w jego reklamowaną pomoc w przemycaniu jedzonka do brzuszka. Owszem podobały mi się kształty i cała zabawa w procesie tworzenia jedzenia, ale byłam bardzo sceptyczna co do tego, że NIEJADKI zmienią się w JADKI za pomocą jakiejś tam maszynki do wykrawania. Przecież wykrawałam kanapeczki foremkami do ciastek i wiele to w apetycie (a raczej w jego braku u dzieciaków) nie zmieniło. Dłużej siedzieli przy stole fakt, ale jedzenie służyło głównie do zabawy. Więc co to za zmiana?
Dostałam FunBites.
Pooglądałam, pobróbowałam-fajowe;)
Chłopcy i Nela entuzjastycznie pomagali w tworzeniu nowych kanapek (których entuzjastami nie byli). Zabawa przednia! No dobra, ale zabawa to zabawa-a chodzi przecież o jedzenie.

I tu zaniemówiłam, gdy zobaczyłam jak pałaszują nowe śniadania. Wcześniej zjadali prawie wszystko bez chleba. A o warzywach w postaci surowej (nie ukrytej, nie zmielonej na pył;) mogłam jedynie pomarzyć. Dziś jedzą WSZYSTKO! Przysięgam, zjadają kanapki (post niżej widać, że omlet też "podparty" kanapeczką-oczywiście wyciętą ;), zjadają warzywa i proszą o dokładki!

Anielka na śniadanie jadła wyłącznie płatki na mleku, lub jajka. Od chwili, gdy mamy FunBites je również kanapeczki, SER-którego nie lubi (ła), PAPRYKĘ (którą pluła dalej niż widziała), ogórki i wiele wiele innych produktów, które starałam się bez powodzenia wprowadzić Jej do diety.
Owoce również wycinamy, dzięki czemu migiem znikają z talerza.
Nela ZAWSZE prosi o dokładkę. A jak się cieszy, gdy pokazuje mi pusty talerz-nie ukrywam, bijemy brawo;))

Jestem zachwycona tym urządzeniem, nie ma tu grama ściemy. Przygotowywanie śniadań sprawia mi wielką radochę, układam różne obrazki od motylków po samochody, zaskakuję dzieci, a te piszcząc z radości, pochłaniają CALUTKIE śniadanka;) Ekscytuję się tym, wiem ale dla mnie naprawdę były one problematyczne. Zazwyczaj wmuszane, różnymi sposobami, z miernym skutkiem. Poza tym wstawanie od stołu, roznoszenie jedzenia-nie znosiłam tego. Dziś mam dzieciaczki w jednym miejscu, zaaferowane swoimi "obrazkami" do jedzenia, podpatrujące rodzeństwo-czy zjadło koła auta, czy może czółki motylka;))) Zabawa przednia, radość... i najważniejsze PEŁNE BRZUSZKI! :D

Dodam, że każde z nich zjada obrazek powstały ze środków dwóch kromek pieczywa, dwóch plasterków wędlinki, dwóch plastrów żółtego sera oraz kilku plastrów ogórka, pomidorka lub papryki.
Nelka też!:)
I prosi o dokładkę! Dziś po "motylku" zjadła pół bananka i na prośbę "jeszcze", dostała wyciętą paprykę, którą ku radości (jak stąd do księżyca) matki, zjadła ze smakiem.

Dziewczyny, jeśli zmagacie się z problemami takimi, jakie ja miałam ze swoimi niejadkami, polecam Wam z całego serca FunBites. I mam gdzieś to, że znów usłyszę, że nie ma bloga-a są wyłącznie reklamy. Wiem, jak frustruje brak apetytu u dziecka i wiem, jak matka dwoi się i troi, by to zmienić.
Ja odstawiłam apetizer na dobre.
Nie potrzebujemy syropów na apetyt.
Nie wyobrażam sobie teraz innych śniadań dla dzieci-wycinamy i jemy.Do czysta!

Dodatkowo, jeśli stosujecie metodę karmienia BLW przy swoich Maluszkach, to idealnie przy tym się sprawdza. Gaja daje radę;))

Jeśli są mamy, które mają FunBites, proszę wpiszcie w komentarzu, czy u Was tak samo zrewolucjonizowały śniadania i kolacje, jak u nas. Chętnie o tym poczytam. Porównam. Bo jestem w ciężkim szoku, że u nas AŻ tak wszystko zmieniły.

A na dowód moich słów, dzisiejsze śniadanko Neli:
motylek (dwie kromki chlebka, masełko, dwa plasterki żółtego serka, dwa plasterki szyneczki i czerwona papryka)


przyznajemy jeden kawałeczek podkradła siostra;)


tak chrupiemy paprykę;))


kawałeczki idealne "na raz" do buźki





tu Nelusia pokazuje jakie dobre;)



i radość z opróżnionego talerza:D


i banan na dokładkę;)




gdy Mała wstała od stołu, byłam pewna, że ma dosyć (kanapka, owoc) a Ona jedynie pobiegła po widelec, bo bananek śliski;)


i tradycyjnie oklaski, za "wyczyszczony" talerzyk:D



a poniżej przedstawiam Wam coś dla Was, lub dla Waszych mężów.
kanapka do pracy
(ja będę pakować Karolowi;)


zdrowa i baaaaardzo dietetyczna;P:P:P


i nic się nie marnuje;)

Na blogu po prawo jest banerek z FunBites, wystarczy kliknąć, by poczytać o tym wynalazku więcej.

Święta Bożego Narodzenia-magia sama w sobie...

$
0
0

Stół suto zastawiony, w końcu kusić przestaje.
Najedzeni, wybawieni, nagadani po wsze czasy.
Niby skromniej niż zawsze, jednak jak zawsze świątecznie.

W Wigilię Dziadkowie jednak zawitali. Cudnie, chociaż dwie osoby z zewnątrz;)
Kameralnie, swojsko, bajecznie kolorowo za sprawą ubranek dzieci i kolorowych, piętrzących się prezentów. Mikołaj dopisał, oj dopisał. Worek jeden miał ze sobą, a pomocnicy wciąż donosili kolejne;)
Chłopcy podekscytowani, przekrzykiwali jeden drugiego. Oczywiście na pytanie, czy grzeczni byli, jak na komendę odpowiedzieli: "oczywiście!!!":)



Nela z zaciekawieniem obserwowała Jegomościa, ale bezpiecznie zostawiła sobie rezerwę i nie podchodziła zbyt blisko, ściskając nogawkę Taty. Gdy Mikołaj wyciągnął rękę z prezentem dla Niej, szybko podarek porwała, śmiało jednak zawołała:"kuję"i całusa przez ramię posłała. Potem wróciła do bezpiecznej odległości i za każdym wyjętym dla Niej podarkiem, postępowała identycznie, z tą różnicą, że po kolejnych, słychać Ją było coraz głośniej:)
Gdy Mikołaj wyszedł, długo jeszcze zdawała nam podekscytowana relację ze swojego szoku, powtarzając co chwila, ku naszym gromkim śmiechom:"kto to był???"
Gajuszka natomiast, uczepiona mojego ramienia, nawet na chwilę oczu od Brodatego nie odwróciła, wlepiając w Niego gały wielkie jak denka od butelek;))
Dopiero jak wyszedł była w stanie, zainteresować się swoimi prezentami.
Cały salon utonął w kolorowych papierach, a ja przestałam zawodzić w końcu, że zamówiony prezent, który NA PEWNO dotrze na czas, nie dotarł. Dzieci dostały tyle wspaniałości, że i tak nie wiedziały, czym najpierw się bawić.Nasz zostanie podarowany na okoliczność Nowego Roku, o! ;)

Największą radochę mieli chłopcy, gdy Mikołaj wręczając prezenty Im oszczędził, a Lubkowi kazał śpiewać piosenki i recytować wierszyki. Oczywiście Brat zaimprowizował i "zastrzelił" Wszystkich własną twórczością wymyśloną na poczekaniu, dalece daleką od poważnej czy choćby z lekka taktownej. Na szczęście Mikołaj wyluzowany, bluesa czuje;)

-Mikołaju nie męcz człeka,
który na prezenty czeka..
bo, choć Święta czas pokory
zaraz Ci zakosi wory!

Nie muszę dodawać w jakim tonie, wizyta przebiegła
Radość, radość, radość...
i głupawka na maksa;)

Dziś od rana znów podjadamy pyszności, słuchamy kolęd i bawimy się nowymi zabawkami. Lubek z braćmi pomalował kartonowe domki farbami-co uciechy mieli, a On co sprzątania, to nasze:)

Ogólnie, pomimo niedyspozycji zdrowotnej, fajne to Święta.
Po raz kolejny przekonałam się, jak są magiczne i wyjątkowe
cokolwiek by się nie działo...


a na koniec trochę zdjęć dziewczynek.
Chłopcy na fotografowanie zgody nie wyrazili;)

nie smutać się! Jutro będą o nie zabiegać-znam "Gadziny" :D







choinka od dołu praktycznie "rozebrana" :P


Anielka choinkowy piernikożerca:D





i śmieszka naczelna:D



















Tak jak pisałam na fp, blogger mi życzeń zamieścić nie pozwolił, więc zamieściłam je tam. Zdaję sobie jednak sprawę, że nie wszyscy moi czytelnicy na fp zaglądają, dlatego dziś, pomimo, że nie w czas, powtarzam i tutaj:
Wszystkiego Najpiękniejszego Kochani!
Wszelkiej radości i szczęścia!
Niech Wam będzie, tak jak nam-rodzinnie i magicznie:*

Pieniądze szczęścia nie dają...dopiero zakupy;)

$
0
0
O tym, że Tosinkowa Mama zakupy lubi, to już wiecie.
O tym, że żadne inne, jak te na dziecięcych działach, serce jej radują, też.
No i o tym, że wyprzedaże, to matki żywioł-nie nowina.

No to pojechałam.
Bo wyprzedaży czas nadszedł.
Galeria nasza mała nie jest. Jak to galeria. Miejsc parkingowych za to, jakby ubyło. Dopiero na trzecim poziomie miejsce znaleźć mi się udało, zaparkowałam i szczęśliwie w otchłań sklepową popędziłam.
Ci, co mnie znają, wiedzą, że w aucie ZAWSZE rozmawiam przez telefon. Prosta przyczyna-w domu często nie słyszę rozmówcy po drugiej stronie;)


Gdy gdzieś wyruszam, dzwonię. Oddzwaniam. Zajmuje mi to ZAWSZE drogę całą. Jakkolwiek, by długa nie była. Oczywiście tym razem było identycznie, bo jakby miało niby być?
Ze słuchawką w uchu, drzwi auta zamknęłam, biegiem popędziłam przed siebie, nie spojrzawszy gdzie zaparkowałam. Trochę się potem pędzidła naszukałam, bo niejedno bordowe i nie jedno w ogóle na poziomie trzecim. Zwłaszcza w dniach wyprzedaży!
Ale, co tam. Ważne, że znalazłam. Jedyna nie byłam-widziałam te wszystkie pańcie z włosem rozwianym, okiem błędnym, paniką w otwartych, acz niemych ustach. Biegały to w tę, to w drugą stronę, wymachując kluczykami.
Jak zawsze głupawki w takich chwilach dostaję i dławi mnie ze śmiechu, więc jak kiedyś zobaczycie biegającą, parskającą po parkingu kobić, to walcie śmiało-bo to Tosinkowa niczym malowana!
Ale, ale co by udawać mądrzejszą, wyciągnęłam telefon i dalej rozmawiałam, prezentując obecnym, że TYLKO sobie spaceruję, a okiem łypałam na lewo i prawo, w poszukiwaniu zguby.
Po kilku "spacerkach" znalazłam i mało nie wygarnęłam, że dziadyga się chowa!

Ale wróćmy do wątku...

Po wejściu do galerii, zewsząd krzyknęły do mnie plakaty, oferujące maga zniżki.
człap...człap pierwszy sklep.
Szusuję między wieszakami i małymi kiecuszkami, t-shirtami, spodenami...Patrzę na ceny na metce, potem znów na plakat, znów na ceny i tak jeszcze parę razy. Co najwyżej znalazłam przecenę o połowę (w najlepszym wypadku i to nieciekawe egzemplarze), ale nic z tych, o których krzyczą plakaty.
Pytam sprzedawcę:

-a gdzie są te rzeczy przecenione o 70% ?
-spóźniła się Pani, już ich nie ma...

sądząc po ilości ludzi w sklepie, nie śmiem oponować.

Zgarnęłam rurki w printy dla Nelindy i bluzę dwustronną dla Tośka.
pffff....cieniutko.

Kolejne sklepy, historia się powtarza.
I ani, ani lepiej. Nigdzie.

Zapakowana w jedną skromną reklamówczynę (na chama dobrałam coś po sztuce pozostałym) postanawiam lokal opuścić i do porażki wyprzedażowej się przyznać. Cholera, jak w żadnym roku. Zwykle to portfel zbyt szybko pustoszeje i nakazuje się zawijać, a tu taka zmiana.
Wychodząc wpadłam jak zwykle na szybko do Empiku...

i.....


i TAM znalazłam TE MEGA PRZECENY!
Na grzbiet tego nie włożymy, ale na wiele wieczorów zajęcie przyjemne mamy.
I żadne perfumy nie pieszczą naszych nosów tak,  jak te kartki szeleszczące...
Najstarszy uzależniony jak i matka i ucieszony z nowych pozycji nie mniej.
wyglądamy teraz identycznie z nochalami w kartkach, przykryci pledami, z kubasami aromatycznej, gorącej herbaty.
I tylko co chwil parę, jedno drugiemu czyta te najlepsze kawałki-sposób na to, by za jednym zamachem pochłonąć dwie książki:)

I tak sobie w trójkę spędzamy ostatnie wieczory...
Tosinkowy Tata, z nosem w swym notesie, niczym przy audiobooku, pracy się swej oddaje.


Długie wieczory wcale nie są takie złe
a wyprzedaże, jak zawsze udane;)











Na Święta kolęda ...pięciu serc :)

$
0
0
włączcie pełny ekran, znacznie lepiej się ogląda:)


Viewing all 667 articles
Browse latest View live